Marzy mi się. Dosłownie, marzy mi się. Bo aż tak dużego kalibru słów muszę użyć by choć trochę oddać prawdzie, intensywność mojego uczucia, tęsknoty za prawdziwą, szczerą, relacją z innym człowiekiem. Czy to w liczbie pojedynczej, czy też mnogiej. Tak więc, marzy mi sie, w czas wieczorny, blaskiem świec oświetlony,
Być przy boku duszy bliskiej, w słodkim szeptów rozmarzeniu. Przy tym wspólnym zrozumieniu, w żarze ust i spojrzeń słodkich. Niech mi będzie wiecznym skarbem, miłość dzika, ciałem dana,
W tej samotnej długiej chwili, niechaj dusza znajdzie pana.
Być przy boku duszy bliskiej, w słodkim szeptów rozmarzeniu. Przy tym wspólnym zrozumieniu, w żarze ust i spojrzeń słodkich. Niech mi będzie wiecznym skarbem, miłość dzika, ciałem dana,
W tej samotnej długiej chwili, niechaj dusza znajdzie pana.
Ostatniego dnia żywota mojego niechaj dobosz rytm żwawy pocznie bić; skrupulatnie gubiąc metrum. Jam w nieporządku bowiem zawsze tańczył, tako i w nim również spocznę.
Biegnę autostradą wzdłuż białych przerywanych linii. Niech mnie ktoś zatrzyma bo w tym tempie skończę gdzieś w Virgini!